Przyszłość motoryzacji zapewne skrywa wiele niespodzianek, ale jedno jest pewne – nadchodzi czas, gdy elektryczne samochody będą naprawdę przyspieszać w stylu, jakiego jeszcze nie widzieliśmy. I to dosłownie, bo rekordowy samochód napędzany wentylatorem, Spéirling, właśnie strącił z piedestału swojego poprzednika, uzyskując wynik 39,08 sekundy na słynnym wzniesieniu Goodwood. Czegóż chcieć więcej? Może jedynie bliższego spojrzenia na to cacko, które lada chwila wejdzie do produkcji.
Przyspieszenie, które zaskakuje
Nowa generacja Spéirlinga, określana jako 'Pure’, obiecuje jeszcze więcej emocji na torze. To autko, które nie tylko wygląda futurystycznie, ale też ma ogromny potencjał. Można by pomyśleć, że bliżej mu do Formuły 1 niż do typowego elektryka, ale czy to oznacza, że jest ultralekki? Otóż nie do końca. Prototyp waży ponad tonę, a ostateczna wersja może przekroczyć 1200 kg. Winne? Baterie, które, niestety, są cięższe, niż się spodziewano – cała konstrukcja węglowa to sprawa drugorzędna.
Większe koła, większe emocje
Nowy Spéirling wyrósł z poprzedniej wersji o dodatkowe 80 mm, co oznacza także, że jego opony są teraz o 50 mm szersze – z przodu 270, a z tyłu 300. To nie wszystko, co znaleźć można w jego wnętrzu. Zamiast prostego silnika elektrycznego, mamy tu cały zestaw technologii wyścigowej, w tym strukturę tylną wzorowaną na bolidach F1. Kto powiedział, że amatorzy nie mogą się wyrażać poprzez wyścigowe rozwiązania?
Nie tylko dla amatorów
Mimo że Spéirling stworzono z myślą o amatorach, technologia w nim zastosowana to nie przelewki. Znajdziemy tu aerodynamikę, która nie ogranicza się jedynie do tylnego skrzydła. Z przodu umieszczono splitter, a wloty powietrza pomagają w chłodzeniu hamulców i silników. Nawet podwozie ma swoje względy – powietrze prowadzone jest wokół podskoczni, co zapewnia jeszcze większą efektywność. Kto by pomyślał, że jeżdżąc po publicznych drogach, można czuć się jak na torze wyścigowym?
Przyjdzie nam jeszcze poczekać, zanim ta elektryczna maszyna pojawi się w produkcji, ale jedno jest pewne – z technologii, którą zaoferuje Spéirling, na pewno skorzysta więcej niż tylko kilka amatorów wyścigów. Może w przyszłości nasze codzienne dojazdy do pracy będą się już odbywać przy głośnym brzmieniu wentylatorów zamiast silników spalinowych?