Alpine i ich niezbyt udany pomysł nawiązania do Indiana Jones: czy to krok w stronę zapomnienia?
W świecie Formuły 1, gdzie każdy detal ma znaczenie, Alpine postanowiło zaprezentować się w nowym, niecodziennym wydaniu, wzorując się na przygodach archeologa z wielkiego ekranu. Niestety, ich najnowszy projekt wygląda jak mapa skarbów, która zagubiła się w czasie – nie jest to najtrafniejsze nawiązanie do legendarnych filmów o Indianie Jonesie. A przynajmniej mogliby się postarać bardziej.
Mapy i pomarańczowe zachody słońca
Podczas nadchodzącego Grand Prix Stanów Zjednoczonych w Austin, samochód Alpine A524 przywdzieje barwy inspirowane nową grą o Indianie Jonesie – w „pierwszoosobowej, kinowej grze akcji” zatytułowanej „Indiana Jones and the Great Circle”. Cóż, nieco irytujący jest fakt, że „Wielki Krąg” nie ma nic wspólnego z legendarnym wyścigiem Indy 500. Szkoda!
Co ciekawe, nowa odsłona Alpine zdobędzie się na starożytną mapę (czyżby bez żywej prawdy?), a całość pomalowana będzie w słoneczny odcień pomarańczy, korespondujący z logo znanej franczyzy. Esteban Ocon i Pierre Gasly, wzorując się na swoim bolidzie, będą przywdziewać kaski z mapą świata. Cóż, przyznajmy, spodziewaliśmy się więcej… brakujące węże?!
Poszukiwacze szczęścia
Trzeba przyznać, że atmosferze próby przywrócenia fortuny towarzyszą dużą dozą ironii. Obecnie Alpine zajmuje dziewiąte miejsce w klasyfikacji konstruktorów, zdobywając jedynie 13 punktów w całym sezonie. Mimo wszystko można powiedzieć, że ten „nowy wygląd”, zamiast wzbudzać podziw, przypomina raczej chęć zatarcia złych wspomnień. Jak mawiała Willie Scott w „Indiana Jones i Świątyni Zagłady”: „Nie tonujemy, my się rozbijamy!”
Na zakończenie można zapytać: czy Alpine zdoła jednak przyciągnąć trochę szczęścia na weekend? A może projekt ich bolidu stanie się jedynie zapomnianym skarbem, który zatonie w głębinach Formuły 1? Czas pokaże, ale z pewnością wszyscy z niecierpliwością czekają na dalsze wydarzenia. W końcu, co to za sezon bez emocji?