Wybrany obrazek dla artykułu: Samochody dostawcze na prąd 2025: Czy elektryczne vany mają sens dla firm?

Samochody dostawcze na prąd 2025: Czy elektryczne vany mają sens dla firm?

Wyobraź sobie, że prowadzisz flotę samochodów dostawczych w Polsce. Każdego dnia Twoje decyzje to gra o czas, koszty i konkurencyjność. Z jednej strony urzędowe regulacje rosną szybciej niż rachunki za prąd, z drugiej rynek kusi nowymi elektrycznymi modelami, które – jeszcze kilka lat temu – wydawały się mrzonką rodem z zachodnich miast. Czy rok 2025 to już moment, w którym prąd zastąpi ropę także w polskich dostawczakach? A może to wciąż zbyt drogi eksperyment dla prawdziwych przedsiębiorców?

Najważniejsze informacje:

  • W Polsce zarejestrowano 8 137 elektrycznych dostawczaków, z czego 84% to nowe pojazdy sprzedane w salonach w 2025 roku.
  • Na rynku pojawił się polski E-Van (Autobox Innovation), a najpopularniejsze modele oferują realny zasięg 300–370 km przy ładowności powyżej tony.
  • Nowe regulacje emisji, programy dopłat i ograniczenia w centrach miast napędzają wzrost rynku EV, ale wyższa cena zakupu i braki w infrastrukturze wciąż są główną barierą wejścia.

Rynek dostawczaków na prąd – liczby, modele, realia

Rok 2025 przyniósł w segmencie lekkich pojazdów dostawczych rekordowe wyniki. Zgodnie z oficjalnymi danymi IBRM Samar, liczba zarejestrowanych elektrycznych dostawczaków w Polsce osiągnęła 8 137, z czego 84% to pojazdy kupione jako fabrycznie nowe. Dla porównania, jeszcze dwa lata wcześniej liczba wszystkich EV w tym segmencie ledwo przekraczała 3 000 sztuk – rynek przyspieszył dwukrotnie szybciej niż segment samochodów osobowych.

W Europie Zachodniej udział elektryków w segmencie LCV, według raportu Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA), wyniósł w pierwszym półroczu 2025 roku 14%. Polska dogania zachodnich sąsiadów, choć wciąż dystansuje ją liczba publicznych punktów ładowania na głowę pojazdu.

Najchętniej wybierane modele to Maxus e-Deliver 3, oferujący zasięg do 371 km (WLTP) przy ładowności 1 095 kg i cenie od 122 900 zł netto, Fiat E-Scudo do 339 km i ładowności do 1 151 kg za minimum 175 400 zł netto oraz Renault Master E-Tech Electric z akumulatorem 52 kWh i ceną od 238 200 zł. Nowością na rynku jest polski E-Van od Autobox Innovation, który wchodzi do seryjnej produkcji, co pokazuje, że elektromobilność staje się domeną nie tylko globalnych koncernów, ale również lokalnych firm.

Model Zasięg WLTP (km) Ładowność (kg) Cena netto (PLN)
Maxus e-Deliver 3 do 371 1 095 od 122 900
Fiat E-Scudo do 339 do 1 151 od 175 400
Renault Master E-Tech Electric ok. 200 (wersja 52 kWh) do 1 420 od 238 200
E-Van (Autobox Innovation) szacowany 250–300 ok. 1 200 szac. od 160 000

Nowe prawo i presja regulacyjna – klucz do zmian

Dlaczego floty coraz częściej kierują wzrok ku prądowi? Zacznijmy od początku – unijne regulacje. W 2025 roku każdy producent i operator floty odczuwa skutki rozporządzeń takich jak Euro 7 czy Fit for 55. Nowe limity emisji CO₂ wymuszają inwestycje w zeroemisyjne pojazdy, a kary za przekroczenie norm są dotkliwe – nawet 95 euro za każdy gram powyżej limitu dla każdego sprzedanego auta. Miasta, takie jak Warszawa czy Kraków, wprowadzają strefy czystego transportu, a to oznacza, że klasyczne diesle coraz częściej mają zakaz wjazdu do centrów.

Warto to podkreślić: lokalne programy wsparcia, takie jak „Mój Elektryk” czy samorządowe dopłaty do zakupu EV, zaczynają realnie zmieniać bilans kosztów. Według danych NFOŚiGW w 2025 roku budżet dopłat do pojazdów użytkowych wzrósł do 400 mln zł, a część miast oferuje dodatkowe ulgi – bezpłatne parkowanie, możliwość korzystania z buspasów.

Kontekst prawny to jednak nie tylko marchewka, ale też kij – kolejne województwa rozważają wprowadzenie lokalnych ograniczeń dla pojazdów spalinowych, co radykalnie zmienia opłacalność eksploatacji klasycznego diesla w flocie miejskiej. To, co jeszcze wczoraj było wyborem, dziś staje się koniecznością.

Szanse i bariery – jak naprawdę wygląda rachunek zysków i strat?

Wyobraź sobie: masz do wyboru dwa wozy – klasyczny diesel i elektryka. Diesel kusi niższą ceną zakupu, EV – niższym rachunkiem podczas codziennej eksploatacji. I tu zaczyna się gra liczb. Różnica w cenie przy zakupie sięga dziś 30–40% na niekorzyść EV. Maxus e-Deliver 3 to wydatek od 122 900 zł netto, podczas gdy porównywalny diesel startuje od ok. 85 000 zł.

Jednak na tym nie koniec. Według analizy Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych średni koszt przejechania 100 km elektrykiem mieści się w granicach 23–30 zł (przy ładowaniu na bazie firmy), podczas gdy diesel pochłania 45–60 zł, zależnie od cen paliwa i stylu jazdy. Różnica? W skali roku i dużej floty – kilkanaście tysięcy złotych oszczędności na jednym aucie.

Serwis? EV mają mniej ruchomych części, nie wymagają wymiany oleju, a awarie silnika zdarzają się sporadycznie. Operatorzy flot podkreślają prostotę obsługi i niską awaryjność – mniejszy stres dla kierowcy i menedżera. Do tego administracyjne bonusy: EV parkują za darmo, mogą korzystać z buspasów, niektóre miasta oferują niższe opłaty rejestracyjne.

Co to oznacza w praktyce? Dla firm z własną bazą ładowania EV staje się realną alternatywą. Największa bariera? Infrastruktura publiczna. Poza dużymi miastami dostęp do szybkich ładowarek wciąż jest wyzwaniem, a każda godzina postoju to przecież realny koszt dla biznesu.

Prawdziwe życie flotowca – dzień w miejskiej dżungli

Jak EV sprawdzają się w codziennej eksploatacji? Zasięg 250–350 km to dla większości miejskich tras aż nadto. Kierowcy doceniają ciszę i dynamikę – samochód nie traci mocy na starcie, a płynność jazdy przekłada się na komfort pracy. Z perspektywy menedżera floty uproszczona obsługa oznacza mniej niespodzianek serwisowych i mniej „niewyjaśnionych” przerw w kursach. Jeden z operatorów dużej floty kurierskiej z Warszawy przyznał w rozmowie z PSPA, że liczba awarii w EV spadła o 60% względem diesli, a kluczowe parametry – czas dostawy, niezawodność – poprawiły się nawet pomimo ograniczeń infrastrukturalnych.

Ale to nie wszystko. Wizerunek firmy korzystającej z EV rośnie. Klienci – szczególnie ci z segmentu e-commerce i premium – coraz częściej pytają o ślad węglowy przesyłki. Dla wielu marek „zielona” flota staje się nie tylko przewagą operacyjną, ale wręcz oczekiwaniem rynku.

Co dalej? Trendy, prognozy i praktyczne wnioski

Patrząc w przyszłość, trudno nie zauważyć jednego: elektryczne dostawczaki to już nie moda, a konsekwencja polityki i logiki rynku. Eksperci Polskiego Instytutu Motoryzacji przewidują, że do końca 2027 roku udział EV w segmencie LCV może w Polsce przekroczyć 20%, a ceny baterii spadną o kolejne 15–20%. To oznacza, że bariera kosztów zakupu zacznie się realnie kurczyć. Rozwój infrastruktury publicznej – przyspieszany przez środki unijne i presję lokalnych władz – jest już tylko kwestią czasu.

Co zatem zrobić, jeśli właśnie teraz stoisz przed decyzją o wymianie floty? Po pierwsze, dobrze policz koszty całościowe (TCO) – nie patrz tylko na cenę z metki. Po drugie, sprawdź możliwości ładowania na bazie lub w siedzibie firmy – to zmienia grę. Po trzecie, nie bój się nowości – konkurencja na rynku modeli EV jest coraz większa, a polskie konstrukcje pokazują, że nie musimy już tylko kopiować zagranicznych rozwiązań.

Ostatnie lata pokazują, że kto pierwszy zainwestuje w elektromobilność, ten szybciej zbuduje przewagę rynkową – nie tylko na papierze, ale przede wszystkim w oczach klientów i partnerów biznesowych. A Ty – jesteś gotowy zrobić ten krok?

Brak nowych wpisów lub błąd w odczycie danych.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze

Inne popularne: