Nowa metoda oszukiwania firm ubezpieczeniowych zyskuje na popularności wśród przestępców w Polsce. Proceder, znany jako „na gorący samochód”, polega na kradzieży pojazdów oraz manipulacji ich identyfikacją, co prowadzi do poważnych strat dla właścicieli aut oraz zakładów ubezpieczeniowych.
Etapy działania przestępców
Oszustwa „na gorący samochód” są skomplikowane i wymagają dokładnego planowania. Przestępcy zwykle rozpoczynają swoją działalność od zakupu za granicą wraku zarejestrowanego pojazdu, który jest zazwyczaj drogi, ale w rzeczywistości nadaje się jedynie do wykorzystania jako źródło dokumentacji. Wiele razy wrak ten nigdy nie trafia do Polski, ale stanowi kluczowy element dalszego procederu.
Następnie, przestępcy zlecają kradzież identycznego modelu auta, który jest już zarejestrowany w kraju. Po udanej kradzieży, skradziony samochód dostaje nową, fałszywą historię, co sprawia, że staje się „legalny” w oczach potencjalnych sprawców oszustwa.
Wykorzystanie niewłaściwych kolizji
Legalizacja skradzionego samochodu to dopiero początek. Oszuści przystępują do działania, poszukując nieuważnych kierowców. W takich sytuacjach najczęściej wykorzystują moment nieuwagi na rondach lub w innych newralgicznych miejscach, gdzie może dojść do kolizji.
Po zaaranżowanej stłuczce, oszuści zgłaszają szkodę z polisy OC sprawcy, domagając się wypłaty odszkodowania za uszkodzenia auta. Co ciekawe, naprawa samochodu nie jest w ogóle realizowana. Wkrótce po zdarzeniu, zgłasza się jego kradzież, a w dokumentach widnieje numer VIN wraku z zagranicy, co umożliwia wyłudzenie odszkodowania mimo, że pojazd pozostaje w rękach przestępców.
Rozbiórka i zysk
Gdy auto trafi już w ręce oszustów, jego dalszy los jest właściwie przesądzony. Pojazd jest szybko rozbierany na części, a te są sprzedawane na rynku. Niezwykle istotne jest to, że w wyniku tego działania znika wszelki ślad po kradzieży. Przemiana trybu życia pojazdu powoduje, że śledczy nie są w stanie zidentyfikować skradzionego auta poprzez badania mechanoskopijne.
Ofiary oszustwa
W procesie tym giną nie tylko właściciele skradzionych aut, ale także osoby, które stały się przypadkowymi ofiarami stłuczek. Ubezpieczyciele ponoszą znaczne straty finansowe, które są skutkiem tak zaawansowanej formy oszustwa. W obliczu złożoności oraz innowacyjności przestępczych działań, firmy ubezpieczeniowe decydują się na podnoszenie standardów bezpieczeństwa oraz współpracę z organami ścigania.
Choć działania te są niezbędne, długofalowe skutki wciąż pozostają do przewidzenia, ponieważ przestępcy wciąż mają przewagę w tym nieustannym wyścigu z wymiarem sprawiedliwości, wykorzystując swoje doświadczenie i profesjonalizm w oszustwach wyciskających z rynku ubezpieczeń coraz większe sumy.