Czy piloci rajdowi są niedoceniani w motorsporcie?

W świecie rajdów samochodowych kluczową rolę odgrywa osoba, która dzieli się miejscem obok kierowcy – mówimy tu o co-driverze. Scott Martin, partner Elfyn Evans w zespole Toyoty, dzieli się swoją pasją i doświadczeniem zdobytym na przestrzeni ponad 20 lat.

Co-driver to nie tylko osoba, która wydaje polecenia podczas wyścigu. To specjalista od notatek pomiarowych, mistrz nawigacji oraz wsparcie psychiczne dla kierowcy. Z dumą, ale i z humorem Martin podkreśla, że bycie co-driverem to nie lada wyzwanie. „Pewnie dobrze jest znać się na chorobie lokomocyjnej, bo to bardzo pomocne”, śmieje się.

Początki kariery

Scott Martin rozpoczął swoją przygodę w rajdach w 1998 roku jako mechanik w M-Sport. Z czasem jednak, zafascynowany życiem co-drivera, postanowił spróbować swoich sił w tej roli. „Na początku wydawało się, że jazda to bardziej ekscytująca sprawa, ale szybko zrozumiałem, że wymaga to niezwykłych umiejętności”, wspomina. Jego debiut w Mistrzostwach Świata w Rajdach odbył się w 2004 roku, a z Matthew Wilson zdobył doświadczenie, które zaowocowało wieloma sukcesami w kolejnych latach.

Droga do podium

Martin i Evans to duet, który zdobył 30 miejsc na podium i osiągnął 8 zwycięstw, w tym pierwsze miejsce na Rally Sweden w 2020 roku. Mimo sukcesów, tytuł mistrza świata jest wciąż w zasięgu ręki, ale jak dotąd nie udało im się go zdobyć. „Cztery razy ukończyliśmy na drugim miejscu, co było dla nas szczególnie bolesne”, przyznaje Martin, nawiązując do sezonu 2020. „Lekkie różnice potrafią decydować o wszystkim”.

Cechy dobrego co-drivera

Krótko mówiąc, aby być co-driverem, trzeba być osobą spokojną, zorganizowaną, a jednocześnie zdolną do zarządzania czasem. „Kierowcy są pod ogromną presją, a naszym zadaniem jest dawanie im pewności i relaksu”, wyjaśnia Martin. Kluczowe jest również, by zachować zimną krew nawet w najbardziej stresujących momentach. „Czasami jest tak intensywnie, że można się przestraszyć, ale nie ma czasu na panikę”, dodaje.

Zmiany w rajdach

W trakcie swojej kariery Martin był świadkiem wielu zmian w branży rajdowej. „Technologia się zmienia, dzisiaj korzystamy z GPS, a kiedy zaczynałem, w ogóle nie było nawigacji”, komentuje. Mimo nowoczesnych narzędzi, jak kamery onboard czy dedykowany personel, intensywność rywalizacji wzrosła: „Większa profesjonalizacja sprawiła, że musimy zwracać szczególną uwagę na detale”, dodaje.

Podejście do ryzyka

Bycie co-driverem wiąże się z dużym ryzykiem, a Martin wie o tym doskonale. „Czasami wypadki są nieuniknione. Zdarzenia, które na pierwszy rzut oka wydają się najgroźniejsze, potrafią okazać się najłagodniejsze”, mówi ze spokojem. Przyznaje też, że zaufanie pomiędzy kierowcą a co-driverem jest kluczowe: „Z reguły myślimy tylko o tym, jak perfekcyjnie podać notatki pomiarowe”.

Przyszłość i marzenia

Martin i Evans już w 2025 roku mają szansę na kolejną walkę o tytuł mistrza świata, choć wyzwania będą jeszcze większe. Martin nie ukrywa swojej ambicji: „Marzę o tym tytule i jesteśmy blisko jego osiągnięcia”. Podkreśla również, że uznanie dla pracy co-driverów rośnie: „Cieszę się, że coraz więcej osób dostrzega, jak trudną rolę pełnimy, zwłaszcza ci, którzy mieli okazję doświadczyć tego z pierwszej ręki”.

Źródło: https://www.topgear.com/car-news/interview/are-co-drivers-most-underappreciated-people-motorsport

Inne popularne: