Rząd Wielkiej Brytanii rozważa zmiany w przepisach dotyczących sprzedaży samochodów elektrycznych, w odpowiedzi na sytuację na rynku motoryzacyjnym. Władze ustaliły wymogi dotyczące udziału aut elektrycznych w ogólnej sprzedaży pojazdów, które wynoszą 22% w kategorii samochodów osobowych oraz 10% w klasie aut użytkowych. Producenci, którzy nie spełnią tych norm, będą musieli ponieść dotkliwe kary finansowe, sięgające 15 tysięcy funtów (około 77 tysięcy złotych) za każdy nadprogramowy pojazd napędzany silnikiem spalinowym.
Decyzja o rozważeniu ustępstw dotyczących tych regulacji została podjęta w kontekście niepokojących informacji płynących z koncernu Stellantis, który ogłosił plan zamknięcia fabryki lekkich pojazdów użytkowych w Luton. Taki ruch mógłby pozwolić firmie zmniejszyć liczbę sprzedawanych aut spalinowych, w konsekwencji unikając wysokich kar.
Sekretarz ds. biznesu i handlu, Jonathan Reynolds, wyraził gotowość do rozmów z przedstawicielami branży, podkreślając, że „słyszeliśmy głośno i wyraźnie wasze głosy o potrzebie wsparcia, aby ta transformacja zakończyła się sukcesem”. Podkreślił również, że rząd prowadzi konsultacje, które mają na celu zebranie opinii z branży przed końcem roku. Reynolds zaznaczył, iż „dekarbonizacja nie może oznaczać deindustrializacji”, dodając, że sukces w wyścigu o zerowe emisje jest kluczowy dla zachowania silnego sektora motoryzacyjnego w Wielkiej Brytanii.
W obliczu wsparcia dla elektryfikacji floty, Związek Producentów i Dealerów Samochodowych (SMMT) prognozuje, że producenci będą musieli zmierzyć się z kosztami rzędu 4 miliardów funtów (ponad 20 miliardów złotych) w bieżącym roku, związanymi między innymi z koniecznością oferowania rabatów na samochody elektryczne. Mimo wysiłków, istnieje obawa, że osiągnięcie wymaganych przez władze wyników sprzedaży pozostanie w sferze marzeń.
Mike Hawes, szef SMMT, wyraził wątpliwości co do efektywności dalszego oferowania rabatów oraz obniżek cen elektryków w dłuższej perspektywie. Krytycznie ocenił podejście rządu, które portretował jako zbyt optymistyczne, sugerując, że „produkcja sama w sobie nie wystarczy, aby przyciągnąć klientów”. Hawes podkreślił, że producenci przygotowują wystarczającą ilość elektryków, jednak brak zainteresowania ze strony nabywców stawia pod znakiem zapytania losy transformacji sektora.